Stare Aparaty

Fotorelacje z Łodzi

Felietony

2014-10-26
Zbigniew Fidos o fotografii koncertowej.

Bycie fotografem koncertowym ma swoje zalety i wady. Zalety, bo przede wszystkim za darmochę wchodzi się na imprezy, za które zwykli śmiertelnicy muszą płacić niemałą czasem sumkę, do tego miejsce przed samą sceną, do którego często inni nie mają dostępu, czasem wejście na próbę przed koncertem, tudzież za kulisy po nim. Wady? Tuz przed sceną nie zawsze najlepiej słychać, a jeśli nawet słychać świetnie, to skupiając się na rejestracji obrazu, troszkę mniej się przykładamy do percepcji dźwięku orazi zmysłowego i duchowego przeżywania sztuki. Coś za coś.



     Każdy fotografujący koncert musi się do tego odpowiednio przygotować, zarówno pod względem doboru sprzętu, jak i odpowiedniego zaplanowania działań. Banałem będzie, jeśli wspomnę o czysto technicznych aspektach fotograficznych, bo po pierwsze coś już się umie, po drugie, na kolejnych koncertach nabiera się doświadczenia.


Koncerty bywają różne i różnie się do nich należy przygotować. Wszystko zależy od charakteru muzyki, od kameralności wydarzenia, ilości publiczności itp. Jedna wspólna zasada - fotograf nie jest gwiazdą imprezy. Powinien być dyskretny, wręcz niezauważalny. Ludzie tu przyszli dla muzyki i musimy o tym pamiętać. O wiele łatwiej o taka dyskrecję na dużych koncertach rockowych. Tu sprawa jest prosta. Jest scena dla wykonawców, a między sceną, a barierkami chroniącymi publiczność przed naporem wykonawców (albo jakoś odwrotnie) jest tzw. fosa, czyli miejsce właśnie dla fotoreporterów i ochrony. I w fosie mamy pełną swobodę (o ile nie przeszkadzamy ochronie). 


O ile przy koncertach rockowych, gdzie jest ogólnie głośno i publiczność stoi, fotoreporterzy są wcześniej informowani o tym co mogą (czy fotografują przez cały koncert, czy tylko pierwsze 10 minut, czy też na wybranych utworach), w przypadku koncertów kameralnych zwykle próbuję wcześniej omówić z artystami lub menadżerem, na co mogę sobie pozwolić, przedstawiam się, zadaję pytania i po prostu zapoznaję się z wykonawcami. To bardzo ułatwia późniejszą pracę. Zapewniam Was - nawet jeśli czasem wystrzelimy w złym momencie, będzie nam to wybaczone. Korzystając z przywileju wcześniejszego wejścia na salę, szukamy dla siebie strategicznego miejsca. Tu już zdani jesteśmy na wyczucie i doświadczenie. Zwykle instrumenty i stanowiska dla muzyków są już rozstawione. A znaczenie ma każdy szczegół - z której strony stoi który muzyk, z której będzie padać światło, jak rozstawione sa statywy, bo one przecież zasłaniają wykonawców, a nawet w której ręce wokalista trzyma mikrofon (warto to sprawdzić wcześniej na zdjęciach w internecie), bo przecież będziemy fotografować jego twarz. Wybierzmy sobie miejsce starannie, bo już go nie będziemy zmieniać. Koncerty kameralne, wręcz intymne bardzo łatwo zepsuć trzaskami migawki. Nie  możemy stać się  głównymi bohaterami koncertu, więc dobrze jest umieć przewidywać to, co dzieje się na koncercie. Doświadczyłem już tego nie raz, że najpiękniejsze wizualne momenty w trakcie wykonywania muzyki, są w trakcie pauzy. Trudno. Nie możemy wtedy strzelać. Jedynym dopuszczalnym w takiej chwili dźwiękiem jest kaszel dochodzący z widowni (zauważyliście , że w takich momentach zawsze cholera znajdzie się ktoś, kto kaszle?). Szukamy zatem akcentów, głośniejszych fraz, uderzeń jakiegoś instrumentu perkusyjnego. Ja do dziś mam przed oczami piękne kadry, których nie zrobiłem, bo było za cicho. A większość z tych, które wykonałem na koncertach kameralnych (muzyka poważna, poezja spiewana, czy delikatny jazz), to rejestracja fragmentów granych forte. Zdarza się również, ża artyści w ogóle nie życzą sobie zdjęć w czasie gry (jak np. Leszek Możdżer).Wtedy mam czas podczas oklasków. Ujęcia twarzy artysty tuż po wykonaniu utworu bywają równie ciekawe, co w trakcie. Na nieco więcej swobody pozwalam sobie podczas bisów. Wtedy jest już luźniejsza atmosfera, utwory wykonywane na bis nie są najczęściej zamknięte w kontekście całego koncertu i jest po prostu łatwiej. Pod tym względem, najtrudniejszy koncert, jaki fotografowałem, to recital znakomitej gitarzystki Wiktorii Szubelak. Gitara klasyczna jest chyba najcichszym instrumentem, w dodatku najczęściej występuje solo. I nawet forte gitary nie przebije trzasku migawki. Mimo to spróbowałem. Pani Wiktoria nagle otworzyła oczy, spojrzała w moją stronę, uśmiechnęła się, a ja już wiedziałem, że nie tędy droga. Zdjąłem polarową bluzę (jakie szczęście, że ją miałem), owinąłem nią szczelnie aparat tak, żeby tylko obiektyw i wizjer wystawał i udało mi się zarejestrować koncert praktycznie bezszmerowo. Od tej pory patent z polarkiem stosuję częściej, choć nie jest on zbyt wygodny.






Kwestie zachowania się na koncertach tak z grubsza opisałem. O sprawach technicznych nie będę się rozpisywał, bo one są kwestią doświadczenia, stylu, koncepcji. O te sprawy możecie również pytać w komentarzach, chętnie odpowiem. Tylko kilka podstawowych kwestii. Nie zabieram na koncert całego sprzętu jaki mam. 90% zdjęć wykonuję teleobiektywem. Ważne, żeby był jak najjaśniejszy. Ja używam teleobiektywu 80-200 ze stałym światłem 2,8. Do tego standardowy zoom do szerszych planów i wystarczy. O tym, żeby zapomnieć o fleszu, chyba nie muszę pisać. Nie boję się wysokiej czułości i nie przejmuję zbytnio balansowaniem bieli. Zdjęcia koncertowe rządzą się swoimi prawami. Szum im nie przeszkadza, a wierne oddanie barw jest praktycznie niemożliwe, bo rządzą różnokolorowe światła sceny, które nadają zdjęciom swój charakterystyczny klimat

Zbigniew Fidos

Facebook - www

Tablice czasów naświetlania Zbigniew Fidos o fotografii koncertowej. Emil Stankiewicz o aparacie al'a minute i nie tylko. Odszukaj swój aparat po kradzieży. Jak zbudować beauty dish. The Vanishing Cultures: An American Portrait
O nas Podziękowania Regulamin Kontakt search
Code by Piotr Rogacki Design by Aleksandra Korszuń Idea & Copyrights © Paweł Piechota